Maska Dabur Vatika czyli włosom na ratunek vol. I
Nareszcie zobaczyłam dno w tym dość sporym pudełku z odżywką. Przyznam się szczerze, że już troszkę mi się znudziła i mimo, że ogólnie była całkiem dobra to jednak takie duże opakowania mnie przytłaczają...
Kilka słów od producenta:
Maska posiada właściwości odżywcze. Przeznaczona jest do wlosów suchych, matowych pozbawionych blasku. Poprawia zniszczoną strukturę włosa, nawilża, zapobiega wypadaniu włosów. Maseczka sprawia że włosy rosną silne i zdrowe.
Sposób użycia:
Maseczkę nałożyć na włosy na około 15 minut po czym obficie spłukać wodą.
Muszę przyznać, że jest to jedna z lepszych odżywek - masek do włosów jakie używałam. Mimo, iż stosowałam ją jako odżywkę i spłukiwałam po 2 min. różnica w wyglądzie i jakości włosa jest znacząca. Zapomniałam dodać na wstępie, że moje włosy są długie do pasa, zniszczone wieloletnim farbowaniem (rozjaśnianiem), proste, suche końcówki, pojedynczy włos jest gruby.
Zaraz po aplikacji włosy stają się miękkie, bardzo łatwo się rozczesują, nie plączą się, nie puszą, są gładkie, wygładzone. Maska nie obciąża włosów i nie powodowała u mnie szybszego przetłuszczania się włosów.
Jedno co mnie trochę drażniło w tej masce to jej zapach, bardzo intensywny, utrzymuje się nawet do dwóch dni na włosach. Z początku mi on nie przeszkadzał ale z czasem stał się naprawdę męczący.
Mogłabym się przyczepić jeszcze do aplikacji, bo nie wiem dlaczego ale jakimś dziwnym magicznym sposobem maska ta zawsze gdzieś mi między palcami przeciekała, ześlizgiwała się przez co przy każdym myciu zawsze coś się zmarnowało i wylądowało w wannie... Albo miałam pecha albo niezdara jestem...?
Ogromny plus to oczywiście skład. Nie ma silikonów, parabenów i innej chemii. Nie uczuliła mnie.
Na koniec jeszcze kilka słów o wersji z proteinami jajecznymi Egg Protein. Dostałam ok. 100 ml tej maski od mojej siostry, która zamówiła sobie obie, bo nie mogła się na jedną zdecydować :) W jej imieniu muszę powiedzieć, że maski te nie różnią się od siebie ani zapachem ani działaniem, jedynie ta ma kolor bardziej żółty. Obie są dobre i godne polecenia. Do kupienia TU albo na allegro.
źródło: net |
Od dłuższego już czasu skłaniam się do pielęgnacji naturalnej jeśli chodzi o włosy. Maski Dabur te nie spowodowały u mnie żadnego łupieżu, łatwo się spłukiwały. Liczyłam na trochę lepsze nawilżenie końcówek ale przy tak rozjaśnianych włosach to nie lada wyczyn (farbowane blondynki wiedzą o czym mówię). Chyba nie ma takiej odżywki, która zregenerowałaby do końca zniszczone włosy... Jeśli ktoś taką zna to ja bardzo chętnie proszę o radę :))
No i kolejna pozycja do chciej listy ... Wy mnie wykończycie takimi recenzjami :D
OdpowiedzUsuńOj ja też mam ostatnio długą chciej listę ;)
Usuńja sie juz pare razy zastanawialam, czy uda mi sie kiedys ta maske skonczyc ;]
OdpowiedzUsuńJa męczyłam ją od listopada :/
UsuńTeraz raczej kupię coś w mniejszej pojemności...
Ta z jajkiem wydaje mi się fajniejsza.
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałam ja nie widzę różnicy w stosowaniu ani w działaniu moja siostra również ale wszystko zależy od włosa :) Ważne, że maska działa.
UsuńMam włosy po ściąganiu koloru.. przechodzę z czarnego na blond i szukam czegoś, co pomoże na zniszczone włosy..pewnie tej maski spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki by pomogło ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz jutro mogę zrobić zdjęcia i wysłać ci na maila.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń