Czyścik LUSH Angels On Bare Skin
Nie będę ukrywać, LUSH skradł moje serce. Uwielbiam ziołowe receptury, zapachy... O produktach Lusha było już na blogu i pewnie będzie nie raz, nie dwa. Dzisiaj zapraszam na recenzję czyścika na którego opakowaniu powinna być adnotacja "Uwaga uzależnia" :)
Angels On Bare Skin to ziołowa pasta. Główne składniki to: pasta z mielonych migdałów, której zadaniem jest delikatnie złuszczać naskórek i oczyszczać; gliceryna - nawilża; kaolin - głęboko oczyszcza, woda, olejek lawendowy - działa uspokajająco, łagodzi zaczerwienienia; olejek z róży centifolii, olejek z niebieskiego rumianku - znany jako "olej na wszystko", działa przeciwzapalnie, uspokajająco, itd; olejek z aksamitki (tagetes - zw. nagietek meksykański) - działa bakteriobójczo, odkażająco. Szczegółowy skład na zdjęciu poniżej. Nie znajdziemy tu żadnych syntetycznych składników, sama natura :) A jak to jest zrobione można zobaczyć tutaj.
W ciągu pół roku zużyłam dwa opakowania tego czyścika. Jedno w opakowaniu oryginalnym, drugi był kupiony "na wagę" - cięty z rolady. Oba identyczne, pięknie pachnące. Ten zapach ma coś w sobie, że naprawdę uzależnia.
Czyścika używałam przeważnie rano, a to dlatego, że wieczorem preferuję oczyszczanie olejami. Natomiast rano lubię używać różnych mydełek, czyścików, które odświeżają, relaksują skórę przygotowując ją odpowiednio na przyjęcie kremów a potem makijażu.
Jest to kosmetyk, który wymaga odpowiedniego podejścia, ze względu na swoją formułę. Ja na samym początku miałam małe problemy z aplikacją ale po 2-3 użyciach było już dobrze. Biorę małą porcję na dłoń, skrapiam - zwilżam lekko wodą, rozrabiam na masę i do dzieła. Delikatnie masuję twarz a następnie spłukuję wodą.
Trzeba wypracować sobie tą czynność, w przeciwnym razie gdy wody będzie za mało czyścika nie damy rady nałożyć na twarz - pokruszy się i wszystko spadnie do umywalki. Jeśli rozcieńczymy zbyt mocno, płyny przeciekną miedzy palcami a na dłoni zostaną tylko okruchy zmielonych migdałów. Zatem jeśli rano bardzo się spieszycie i nie macie ochoty na takie "zabawy" nie polecam się za niego zabierać. Podczas zmywania resztki zmielonych migdałów potrafią wkręcić się we włosy, mi szczególnie na skroniach i chwilę to trwa zanim się ich pozbędziemy.
Skóra jaką uzyskujemy po tym rytuale jest niesamowicie miękka, odświeżona. Pory obkurczone, gładziutka rumiana buzia i absolutnie nie wysuszona jak zdarzało się mi po Aqua Marina (recenzja). Moja skóra potrafi na wiele błahych czynników reagować rumieniem, szczególnie jeśli chodzi o złuszczanie a przy tym specyfiku nic takiego się nie dzieje. Warto zostawić też pastę na 1-2 minuty na twarzy jako szybko działającą maseczkę. Ja czasami tak robię myjąc w tym czasie po prostu zęby :)
Niestety rozczarują się osoby, które chcą go używać jako kosmetyku do wieczornego zmywania makijażu. Wg mnie nie ma on takiej "mocy" jak oleje alby usunąć podkład o przedłużonej trwałości czy tusz do rzęs. Dobrze radzi sobie z podkładem mineralnym lub takim na bazie wody. Jednak ja będę z nim witać się raczej o poranku. Aktualnie używam czyścika Lush Fresh Farmacy i już widzę, że jest on bardziej agresywny w działaniu, muszę co drugi dzień sięgać po niezastąpione Nubian Heritage (to już kolejna kostka). Dlatego pewnie za jakiś czas znów wrócę do tego czyścika.
Bardzo konkurencyjnym produktem dla tego AOBS jest krem do mycia twarzy dr.Hauschka, który ma również naturalny ale jeszcze bogatszy w olejki skład a bazą są oczywiście mielone migdały. Ciekawi...? Ja bardzo :)
Mam nadzieję, że niebawem doczekamy się salonu Lusha. Chętnie zapoznam się z tym czyścikiem. Czuję, że moja cera zaprzyjaźniłaby się z tym kosmetykiem:)
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo podobnie jak salon Crabtree & Evelyn :)
UsuńA czyścik naprawdę wart wypróbowania :)
a jakoś nie zachwycam się lushem choć wszystko przemawia za tym, że powinnam ;)
OdpowiedzUsuńgeneralnie nie podoba mi się to popranie w tych papkach no i cena
zamysł i skład na plus
Każda z nas ma swoje fanaberie więc wcale się nie dziwię :)
UsuńJa ponad dwa lata temu odeszłam od wszelakich żeli pod do mycia twarzy, nawet mieceli używam tylko do oczu i dobrze mi z tym. Widzę tez znaczna poprawę w cerze choć wiem, że wiele czynników na to się składa.
A co do tego paprania to wiesz jak lubię się tak czasem popaprać heheh ale masz rację ceny nie zachęcają szczególnie, że to produkty które trzeba zużywać w dość krótkim czasie.
Zużyłam kiedyś jedno opakowanie tego czyścika i lubiłam go, ale nie rozkochał mnie w sobie tak, żebym nie chciała wypróbować innych produktów z tej kategorii, jeśli chodzi o Lush. Co innego Let The Good Times Roll :) Może kupiłabym go ponownie, gdybym miała możliwość częstszych zakupów w Lush, a tak wolę próbować innych produktów :)
OdpowiedzUsuńWszystko co przewija się często zaraz się nudzi, mi szczególnie więc nawet jak coś bardzo lubie to robię sobie przerwy :)
UsuńTo prawda szkoda, że Lush jest dla nas tak słabo dostepny.
Jeden i drugi mnie ciekawi. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nic tylko wypróbować :)
UsuńJak tylko mi się uda, wypróbuję, :)
UsuńMiałam i byłam zachwycona działaniem tego kosmetyku.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam tak gładkiej i czystej skóry jak po zastosowaniu AOBS.
Gdy tylko będzie okazja, zainwestuję w kolejne opakowanie.
To prawda buzia jest niesamowita po tym czyściku, taka rumiana i gładka :)
UsuńNiebawem wpadnie w moje ręce, nie mogę się już doczekać :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz wrażenia :)
UsuńJestem ciekawa jak się sprawdzi u Ciebie.
Kocham LUSHa chociaż akurat do mojej suchej skóry czyścików tam za bardzo nie znalazłam. Lubię Aqua marinę mimo, że śmierdzi niemiłosiernie ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda dla suchej skóry mało który się nadaje ale ten na pewno by jej nie wysuszył. Mam suche policzki i nic się nie działo.
UsuńJakoś zupełnie mnie nie kuszą te produkty, głównie ze względu na ich dość wygórowane jednak ceny.
OdpowiedzUsuńTo prawda ceny mogą zniechęcać, niestety :/
UsuńMiałam odlewkę Aqua Marina, ale mnie nie zachwycił, szczególnie zapach ;) Następnym razem, jeśli będę mieć możliwość spróbuję tego czyścika, chociaż Dr. Hauschka brzmi lepiej ;)
OdpowiedzUsuńAqua Marina jest zupełnie inny , glinka u mnie działa agresywniej. Ale krem Hauschka kusi mnie bardzo :)
UsuńUwielbiam Lush'a to jeden z moich ulubionych produktów. Zresztą namiętnie próbuję go podrobić w domu, idzie mi całkiem dobrze :) Swoją drogą niezwykły zbietg okoliczności, moją maseczkę brazened honey robiła ta sama pani Aga :D kupowałaś w okolicach Lyonu ją?
OdpowiedzUsuńJedną zamówiłam z Anglii a drugi był kupiony w Chicago :)
UsuńA co konkretnie robisz?
Bardzo chętnie bym go wypróbowała, ale nie mam dostępu ;/ Za tym z Hauschki będę musiała się rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa zamawiałam z brytyjskiej strony, bez problemu wysyłają do Polski :)
UsuńA Hauschka to dobra akternatywa :)
Angles uwielbiam!
OdpowiedzUsuńDomyślam się :)
UsuńNie słyszałam jeszcze o czyścikach...
OdpowiedzUsuńWarto się nimi zainteresować :)
UsuńBardzo chętnie bym go wypróbowała, szkoda, że nie ma u nas marki LUSH ;(
OdpowiedzUsuńSzkoda, na szczęście wysyłają z UK. :)
UsuńA ja bardzo polecam wykonywanie takich czyścików samemu ;) Są banalne w przygotowaniu (zmielenie migdałów w młynku), o wiele tańsze niż gotowce i możemy dodać do nich co tylko chcemy zależnie od potrzeb skóry - dowolne glinki, olejki itp.
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze oryginału Lusha, ale z chęcią wypróbuję i porównam z moją domową wersją :)
Dziękuję za fajną podpowiedź ale nie mam młynka...
UsuńNie miałam jeszcze tego, bardzo mnie zachęciłaś ! Ja również ubolewam że u nas tak trudno z dostępnością tych kosmetyków
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz z niego zadowolona :)
UsuńUżywałam tylko innego aniołka z Lush Dark Angels i bardzo go lubiłam, bardzo ładnie oczyszczał skórę. :)
OdpowiedzUsuńMigdałową pastę robiłam również kiedyś sama z dodatkiem lawendy.
Pozdrawiam