Too Faced Melted Kisses & Sweet Cheeks | Travel size MELTED Peony, Nude, Fig etc.
Ostatnio kocham miniaturki i bardzo ubolewam nad tym, że jest ich tak mało w polskich drogeriach. Są naprawdę urocze i nie można się nimi znudzić.
Dzisiaj na tapecie śliczne trio z setu Melted Kisses & Sweet Cheeks marki Too Faced.
W dużym opakowaniu mieściły się trzy mniejsze kartoniki z których każdy zawierał szminkę i róż w idealnie dobranym do siebie odcieniu kolorystycznym.
Już od dawna byłam ciekawa kultowych szminek Melted ale nigdy nie mogłam zdecydować się na konkretny odcień. Z pomocą przyszedł mi własnie ten set. Miniatury są całkiem spore bo mają po 5 ml i muszę przyznać, że zrobiły na mnie całkiem dobre wrażenie.
Szminki nie mają charakterystycznego zapachu farby dla szminek o przedłużonej trwałości. Świetnie trzymają się na moich ustach a pigmentacja jest niesamowita.
Muszę przyznać, że równo się zjadają, więc nie wygląda to nieestetycznie kiedy makijaż nie już pierwszej świeżości.
Moje serce skradła szminka w odcieniu Peony i jestem pewna, że za jakiś czas sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie. Nude jest dla mnie zbyt brązowy, liczyłam, że będzie ciut jaśniejszy. Fig piękny jagodowy, jednak zostawię go raczej na wyjątkowe wieczorne okazje.
Wykończenie szminek raczej satynowe niż matowe co zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
Nakłada się je precyzyjnie i bajecznie za pomocą włochatego aplikatora.
Róże z serii Love Flush wyglądają słodko w tych małych opakowaniach a wierzcie mi, że są tak napigmentowane, że starczą na bardzo długo i raczej zakup pełnowymiarowego opakowania stanie się zbędny bo zwyczajnie prędzej mi się znudzą. Producent zapewnia o 16-godzinnej trwałości, jednak ja aż tak długo ich nie testowałam, max to 10h dziennie. Powiem krótko: dały radę! Wieczorem nadal widziałam róż na policzku, nie zmienił koloru i nie stał się dziwną plamą. Duże znaczenie oczywiście w przypadku trwałości różu ma wszystko to, co nałożymy pod spód więc może się to zmienić gdy użyję innego kremu lub podkładu. Na ten moment jednak na każdym moim fundamencie trzymały się podobnie długo co mnie niezmiernie cieszy.
Zdecydowanym moim ulubieńcem stał się Love hangover - brzoskwiniowy satynowy odcień. Bardzo uniwersalny będzie pasował do większości karnacji. Justify my love - śliczny cukierkowy róż z delikatnym srebrnym pyłkiem. Idealny dla ślicznej bladolicej cery, szczególnie o tej porze roku. Natomiast z Your love is king trzeba obchodzić się raczej delikatnie, szczególnie jeśli nie mamy zbyt ciemnej karnacji.
Muszę przyznać, że moja ogromna ciekawość dotycząca róży Love Flush i szminek Melted tej marki została zaspokojona. Natomiast nabrałam jeszcze większego apetytu na kolejne miniatury, zatem być może znowu za jakiś czas na blogu wpadnie coś z kolorówki w rozmiarze travel size.
Dajcie mi koniecznie znać jeśli mieliście do czynienia ze szminkami Melted chętnie poznam Wasze opnie lub jeśli korzystacie z miniaturek, co polecacie :)
Miłego wieczoru!
Mam jeden kolor tej pomadki i bardzo ją polubiłam :)
OdpowiedzUsuńZdradź jaki?
UsuńMnie się trafił ten zestaw z Peony, kolor różu super, ale pomadka mi nie pasuje kompletnie :( Skusiłam się jednak na pełnowymiarową Berry i jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że lubisz ciemniejsze odcienie ;)
UsuńPowiem ci, że opakowania maja urocze.,
OdpowiedzUsuńOj to prawda ;)
UsuńChetnie bym przygarnęła taki zestaw :) Ja widziałam na stronie producent, ze z tych wszystkich róży jest skomponowana paletka :) Ciekawe kiedy wejdzie do Sephory :)
OdpowiedzUsuńTeż widziałam tę paletę jest przeurocza ;)
Usuńte jaśniejsze Melted mi szybko z ust znikały o.O
OdpowiedzUsuńza to róże urocze :)
Powiem Ci, że ja jestem okropnym zjadaczem pomadek nawet tych wodoodpornych więc nie przywiązuję do tego ogromnego znaczenia. Zawsze podziwiałam dziewczyny u których szminka wytrzymuje pół dnia, u mnie nierealne :)
Usuńale cudowne opakowania tych róży :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ;)
UsuńKurdę a wszedzie mówią ze szminy są kiepskiej jakości ;/ kolory obłędne ;) Uwielbiam brzoskwiniowe róze ale ten róż dla bladolicy też niczego sobie ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... Ja nie spotkałam się z negatywnymi opiniami, wręcz odwrotnie będąc w Stanach o szminkach Melted w drogeriach i wśród dziewczyn słyszałam same superlatywy. Być może Polki mają nieco inne wymagania :)
UsuńKolory zjawiskowe, niestety nie miałam okazji ich wypróbować.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować ;)
UsuńW pl je dorwałaś?
OdpowiedzUsuńNiestety... Zestaw z amerykańskiej Sephory.
UsuńCzytając mojego bloga pewnie już się zorientowałaś, że lubię poszukiwać i zdobywać ciekawe kosmetyki :)
Mam jeszcze nie ruszaną Melted, nie mój kolor, ale chętnie inne wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńOj to pechowo, szkoda, że kolor nie podpasował.
UsuńKompletnie nie przekonuje mnie do siebie ta marka, także na pewno się nie skuszę, choć lubię miniaturki. Jedynie ich tusz bym chętnie wypróbowała, ale odstraszaję mnie mega tandetne opakowania i nazwy...
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje podejście, mnie tak zniechęca Benefit hahahha :)
UsuńPo obejrzeniu zdjęć najbardziej przekonuje mnie Fig, ale nie na razie jej nie kupię, czas zużyć trochę mazidełek.
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz ja też mam sporo tego :)
UsuńJak fantastycznie to wszystko wygląda!
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńTaki zestaw by mi się przydał, koniecznie <3 Ja wypatrzyłam sobie pomadkę w odcieniu Sugar, bo uwielbiam matowe usta nude, więc coś czuję, że to będzie strzał w 10, tylko teraz czekam na jakąś promocję w Sephorze...
OdpowiedzUsuńOj w takim razie udanego polowania ;)
UsuńKolory są piękne : ) Wykorzystałabym wszystkie trzy, a to rzadkość u mnie :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, czyli Melted są dla Ciebie idealne ;)
Usuń