YONELLE Trifusion Endolift Youth Cream czyli kosmetyczny mikrochirurg w mojej łazience :)
Od października ubiegłego roku w kwestii pielęgnacji twarzy postanowiłam całkowicie zaufać polskiej marce Yonelle. Zaraz po premierze linii Trifiusion rozpoczęłam swoją przygodę z kremem Trifusion Endolift Youth Cream, który przeznaczony jest dla skóry starzejącej się, dojrzałej suchej i normalnej a także wrażliwej jak moja. Skóry, która potrzebuje silnego naprężenia od wewnątrz, jest zmęczona i wymaga poprawy nawilżenia i elastyczności. Kremu używałam łącznie we wsparciu z płynnym kremem z tej samej linii Trifiusion - Eye, Face, Chin Liquid Cream - Tensor. Jeśli jesteście ciekawi moich doświadczeń z tą serią po czterech miesiącach używania to serdecznie zapraszam do dalszej lektury :)
Yonelle to polska marka, która dba o detale w najmniejszym calu. Od obłędnie podanego kremu, który cieszy oko myślę, że najbardziej wybrednych konsumentów, dba także o niezwykłe właściwości samych kosmetyków. Ja bardzo ostrożnie podchodzę do nowych produktów, śledzę składy, robię próbę antyalergiczną i dopiero później przechodzę do właściwych testów. Na październikowym spotkaniu w laboratorium Yonelle już wiedziałam, że te kosmetyki będą odpowiednie do mojej skóry. Dziewczyny na własne oczy mogły zobaczyć jak moja bardzo zaczerwieniona po demakijażu skóra dosłownie w niespełna minutę odzyskała właściwy zdrowy koloryt po nałożeniu produktów z tej linii pielęgnacyjnej. Przyznam się szczerze, że sama tym zjawiskiem byłam ogromnie zaskoczona, bo naprawdę niewiele produktów daje u mnie tak natychmiastowe wyciszenie i uspokojenie rumienia. Ale do rzeczy... :)
Co wiemy o kremie z linii Trifiusion od producenta...
Jest to endoliftingujący krem młodości, zarówno na dzień i na noc wtapia się w skórę intensywnie działając przeciw widocznym i niewidocznym oznakom starzenia się skóry. Ma silne działanie endoliftingujące - naprężające skórę od wewnątrz. Producent zapewnia, że to odczucie jest spektakularne i pojawia się już po minucie od nałożenia kremu co świadczy o jego aktywności. Stymulacja syntezy białek budujących szkielet skóry zapewnia głębokie ujędrnienie, poprawia elastyczność i nawilżenie, ogólnie odmładza jej wygląd. Już po 7 dniach możemy zobaczyć, że skóra jest ujędrniona nawet o 26 %; lepiej napięta nawet o 25% a zmarszczki ulegają spłyceniu nawet o 14%. Wielkim atutem tego kremu są jego właściwości antyalergenowe, co dla mnie osobiście miało kluczowe znaczenie w trakcie używania tego kremu ale o tym za chwilę.
Krem zawiera:
- siateczkę naprężającą - są to splecione ze sobą nici biopolimerów dające natychmiastowe odczucie naprężenia skóry i odmłodzenia wyglądu;
- wielopodstawiony kwas glukarowy - silny antyoksydant o działaniu endoliftingującym, który zapewnia zastrzyk energii - wzmacnia działanie enzymów odpowiedzialnych za syntezę kolagenu;
- nanodyski z aktywnymi peptydami - tu Was odsyłam do strony Yonelle tam znajdziecie więcej informacji o nanodyskach;
- czynnik antyalergenowy - stosowany w farmacji w preparatach przeciw objawom alergii, który zwiększa odporność skóry na działanie alergenów i poprawia nietolerancję skóry na kosmetyki;
-dermozgodna baza kremu - wtapiająca się w skórę i wzmacniająca ją;
- oleje: jojoba, tsubaki i masło shea.
Producent także podaje specjalną instrukcję nakładania kremu aby ten był bardziej skuteczny, jeśli jesteście ciekawi odsyłam Was do strony Yonelle.
Nie mogłam się oprzeć, by nie zrobić więcej zdjęć samego opakowania i tego jak podany jest krem. Wszystko jak powinno być. Dokładne informacje na opakowaniu, ulotka i szpatułka. Dopieszczenie stanowi uroczy woreczek, który u mnie w domu szybko i z ogromnym zachwytem przejęły małe rączki córek :)
Sam słoik jest naprawdę sporych rozmiarów, opakowanie zawiera aż 55 ml produktu co mi osobiście starczyło na ponad 4 miesiące systematycznego używania dwa razy dziennie.
Moja skóra...
Moja skóra liczy już sobie 38 lat, więc pielęgnacja przeciwzmarszczkowa nie jest jej obca od wielu lat. Poza tym największy mój problem to skłonność do alergii, podrażnień, wysypek. Strefa T, również nie jest łaskawa bo szybko się przetłuszcza a dodatkową zmorą są zaskórniki otwarte i rozszerzone pory na całej twarzy. Zatem nie mam łatwego przeciwnika a kremy, które dobieram muszą przede wszystkim koić, łagodzić stany zapalne.
Muszę przyznać tak jak wspomniałam już wyżej, że Endolitf Youth Cream bardzo pozytywnie mnie zaskoczył jeśli chodzi właśnie o działanie antyalergiczne kremu. Zgadzam się w stu procentach ze stwierdzeniem producenta które mówi, że "w trakcie używania kremu zostają uruchomione reakcje regenerujące, łagodzące i wzmacniające odporność. Pojawia się komfortowe uczucie uspokojenie drażliwości i wyrównania kolorytu skóry". To prawdziwy balsam otulający i kojący dla mojej skóry.
Krem ma delikatną nutę zapachową i to początkowo wywołało u mnie pewne obawy ale zupełnie niepotrzebnie. Żadna reakcja alergiczna nie miała miejsca a wręcz przeciwnie zapach jest naprawdę delikatny i odprężający, nic mdlącego ani typowo "kremowego" aromatu.
Na pierwszy rzut oka wydaje się mocno treściwy jednak ja z moją mieszaną cerą używałam go również na dzień i pod makijaż. Krem pięknie się wchłania. Stosowałam go po toniku i płynnym kremie z tej samej serii, który niejako przygotowywał skórę na potężniejszą dawkę substancji aktywnych. Skóra po tym czasie wydaje się być faktycznie bardziej zbita, napięta a obrzęki w okolicy oczu i nosa, które towarzyszyły mi od 3 lat zdecydowanie rano są mniejsze.
Ponadto krem stosowałam także pod oczy i na powieki. Muszę powiedzieć, że na 3 miesiące pożegnałam krem pod oczy, którego używam od lat ANR od Estee Lauder i nie wiem czy do niego wrócę... Bardzo zadowolona jestem z nawilżenia i napięcia skóry pod oczami, które daje mi Endolift Youth Cream. Naprawdę z tym kremem dodatkowy pod oczy staję się zbędny.
Jestem strasznie zadowolona z tego kremu, nie spodziewałam się, że krem przeciwzmarszczkowy może mieć tak zbawienny wpływ na moje problemy z alergią. Dodatkowym atutem jest to, że skóra poprzez tą wieloetapową pielęgnację z zastosowaniem wcześniej płynnego kremu z tej samej serii - faktycznie jest porządnie nawilżona. Najbardziej czuję to bezpośrednio po umyciu, gdzie nie mam potrzeby natychmiastowo nakładać toniku czy kremu bo moja skóra nie jest tak napięta, że aż piszczy. Wszystkie kroki wykonuję wieczorem ze spokojem a dyskomfort mnie nie pogania. To sprawia, że wieczorny rytuał z marką Yonelle to naprawdę ogromna przyjemność i strasznie się cieszę, że miałam okazję przyjrzeć się bliżej produktom tej polskiej marki.
Dajcie mi koniecznie znać czy znacie tę markę. Jestem strasznie ciekawa Waszych doświadczeń :)
Zapraszam także do zaglądania na mój:
Nie znam kremiku ;( ale opakowanie ma bardzo luksusowe ;)
OdpowiedzUsuńPolecam bliżej poznać, bo marka godna uwagi :)
UsuńI to prawda opakowania mają przepiękne!
O,jego próbkę też mam,jeszcze nie testowałam,na razie próbowałam ich krem pod oczy i zapowiada się rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj mi znać czy Ci podpasował, sama jestem ciekawa kremu pod oczy :)
UsuńNie znam tej marki ale z tego co piszesz jest naprawdę warta bliższego poznania :) świetnie że tak koło Twoja skórę bo to dla mnie też jest bardzo istotne .
OdpowiedzUsuńJeśli masz okazję to serdecznie polecam :)
UsuńStosuję go teraz, jest wyśmienity, ale nie przyszło mi do głowy żeby go aplikować na powieki :P
OdpowiedzUsuńu mnie w okolice oczu spisywał się wyśmienicie :)
UsuńMoja Mama zaczęła przygodę z Yonelle od serii w turkusowych słoiczkach. Na tyle jej się spodobały, że jak skończyła opakowanie, to kupiła to w błękitnym, a teraz używa właśnie tego co Ty. Pytana czy lubi te kremy nie potrafi mi odpowiedzieć, ale skoro ciągle kupuje, to chyba jej się podobają ;)
OdpowiedzUsuńI to jest najlepsza rekomendacja :)
Usuńod lat mam słabość do tej marki :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię ;)
Usuń