Prasowany puder do twarzy Charlotte Tilbury AIRBRUSH FLAWLESS FINISH Skin Perfecting Micro-Powder 1 Fair
Kilka miesięcy temu zdecydowałam się na zakup pudru popularnej już na całym świecie brytyjskiej makijażystki Charlotte Tilbury. Kosmetyk został owiany już nie małą sławą i zachwycają się nim youtuberki również za oceanem. Czy naprawdę wart jest tej sławy i ceny? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej, zapraszam :)
Marka powstała pod nazwiskiem twórczyni w 2013 roku a sama Charlotte chwali się, że jej kosmetyki są najlepsze pod każdym względem i w swojej kategorii, zatem mamy do czynienia z najlepszym pudrem prasowanym...?! Odważnie prawda.
Wg Charlotte ten puder to prawdziwa rewolucja. Zawiera składniki, które zapobiegają nadmiernemu połyskowi i rozjaśniają cerę. Ponadto cera po nałożeniu pudru w dotyku jest jak jedwab. Puder ma sprawiać, że zacierają się wszystkie zmarszczki, drobne linie i niedoskonałości, jakby nałożona została zasłona z prawdziwego kaszmiru. Składniki takie jak wosk różany oraz olej migdałowy mają za zadanie nawilżać skórę przez cały dzień tak aby wyglądała ona nienagannie. Puder o przedłużonej trwałości oraz pełnym kryciu.
Opakowanie
Opakowanie klasyczne, jednak nie ukrywam, że na zdjęciach wygląda znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Mocno rozczarował mnie tandetny plastik. Faktem jest, że tłoczenia dodają mu uroku a całość naprawdę wizualnie cieszy oko. To jednak ten delikatny plastik skrzypiący lekko na zawiasie napawa mnie smutkiem i obawą, że może się połamać podczas używania. Naprawdę za tę cenę spodziewałam się zdecydowanie lepszej jakości jeśli chodzi o opakowanie. Nie wspominam już o możliwości zakupu samego wkładu. No szkoda.
Opakowanie nie zawiera gąbki czy puszka.
Zawartość
8g pudru - nie jest to dużo, nie jest też o mało. Standardowy INGLOT czy MAC maja po 6,5g więc nie ma co narzekać. Puder nie ma zapachu, więc wrażliwcy będą zadowoleni. Jest naprawdę miałki i porządnie zmielony. Sprawia wrażenie lekko wilgotnego. Wydaje mi się, że to sprawa zawartych w nim olejów i wosków. Mimo wszystko całość na bazie talku i miki, dalej silikony... Sprawdzałam skład przed zakupem, więc wiem co brałam nie marudzę więcej aż tak źle nie jest :) Tak naprawdę skusiły mnie opinie o cudownym wygładzeniu cery kaszmirowej w dotyku. No i tu czar prysł. Owszem puder sprawia, że skóra jest miła w dotyku ale optycznie nie robi więcej niż pudry z palety Shade&Light Contour Kat von D o której pisałam TUTAJ czy puder Vanilla z Contour Kit Anastasia Beverly Hills wpis TUTAJ. Śmiem nawet twierdzić, że właśnie odcień Vanilla z ABH stosowany pod oczy na korektor sprawdza się u mnie zdecydowanie bardziej niż puder Charlotte Tilbury. Jeśli porównać go do pudrów Hourglass to żałuję, że go kupiłam bo do tych w ogóle się nie umywa jeśli mamy na myśli owe optyczne wygładzenie skóry i przepiękne wykończenie.
Nie powiedziałabym też, że puder jest mocno kryjący - w tym przypomina mi Puder Prasowany INGLOT HD 402 (no ale proszę pamiętać, że formuła i wykończenie jest zupełnie inne). Wg mnie jego krycie jest raczej średnie, mimo wszystko można je budować.
Trwałość
Pudry na bazie talku i miki trzymają się u mnie zazwyczaj do 5-6h bez poprawki i tu też jest podobnie. Wiadomo, że tak naprawdę dużo zależy od przygotowania samej cery i podkładu czy bazy. Myślę, że dla cer bardzo tłustych nie będzie to zbyt dobry produkt. Zadowolone będą natomiast posiadaczki skóry suchej, bo puder nie wysuszył u mnie tych obszarów skóry, gdzie skóra zazwyczaj potrzebuje większego nawilżenia.
W ciągu dnia nie zauważyłam aby się nieestetycznie ważył czy wchodził w zmarszczki bardziej niż wspomniane wyżej pudry. Nie zmienia też odcienia i nie migruje.
Wykończenie
nie jest to typowy matujący puder ale wykończenia satynowego tez nie ma. Raczej coś pomiędzy. Pozostawia skórę jasną, jednolitą bez efektu pudernicy. Nie zawiera też migoczących drobinek. możemy go stosować powtórnie tak często jak tego wymaga skóra i nadal wygląda to dobrze. Czy jest to obiecany efekt airbrush - nie wiem. Spodziewałam się większego efektu wow. Nałożony beauty blenderem faktycznie ładnie wygląda na skórze i optycznie zmniejsza pory. Pędzlem niestety nie osiągniemy takiego efektu.
Podsumowując nie jestem do końca zadowolona z tego zakupu. Nie jest to zły puder bo obiecaną miałkość ma. Jednak po obietnicach Charlotte spodziewałam się naprawdę efektu wow o samym efekcie airbrush na twarzy nie wspominając. Tymczasem z podkulonym ogonem wracam do pudru Hourglass gdzie efekt optycznego wygładzenia jest bezkompromisowy. Puder zużyję do końca na pewno jednak powrotów nie planuję zwłaszcza, że cena nie jest mała.
No i strasznie mnie ciekawi jaka włoska marka/fabryka produkuje te kosmetyki dla Charlotte :) Być może skuszę się jeszcze na jej szminki.
Jestem ciekawa jaki jest Twój ulubiony puder tego typu? Daj mi koniecznie znać w komentarzu :)
Bądź na bieżąco i zaglądaj na mój:
Ale piękne opakowanie!
OdpowiedzUsuńHmmm... Jak wspominałam we wpisie tylko na zdjęciu.
UsuńOpakowanie to on ma przepiękne :)
OdpowiedzUsuńtylko z wyglądu :)
UsuńOpakowanie prezentuje się cudnie, ale już po pierwszym skrzypnięciu nie patrzyłabym na nie z takim zachwytem...
OdpowiedzUsuńhahhaah dokładnie :)
UsuńJa zdecydowanie preferuję porządne wykonanie jak przy Guerlain czy Dior, szczególnie za te pieniądze.
Opakowanie cudowne, ale to chyba nie moja bajka. Sama jestem bardzo zadowolona a z kilku produktów do matowienia, które kosztują często koło 10 zł. Z tych droższych wybierałam minerały od Lily Lolo. Szkoda, że jednak nie spełnił swpihc oczekiwań. Bardzo nie lubię mieć wysokich oczekiwań wobec kosmetyków, bo najczęściej wychodzi z tego tyle co nic. Za to miłe zaskoczenie są... Mile widziane :D
OdpowiedzUsuńZaskoczenia zawsze są mile widziane zwłaszcza przy tanich kosmetykach ;) Znam Lily Lolo miałam 4 lata temu sporo doświadczeń związanych z tą marką, ostatecznie się nie polubiłam z ich podkładami, wolę Anabelle czy Lucy.
Usuńciekawe, jaki jest w porównaniu do MAC Next to nothing, z tego co piszesz, wydają się być podobne
OdpowiedzUsuńdla mnie głównym kryterium jest nie przesuszanie, więc mógłby się sprawdzić, ale opakowanie mi się nie podoba i pozostanę przy Hourglass i MAC
Nie znam tego pudru MAC, zostań przy Hourglass jeśli jesteś zadowolona :)
UsuńUodporniłam się na ofertę Charlotty, a ostatni zakup wyleczył mnie definitywnie z tej marki :D Jednego za to nie można Jej zarzucić, wie jak się sprzedać ;) Ma gadane i magia nazwiska robi swoje.
OdpowiedzUsuńTeraz mocno jest promowane cacko Healthy Glow Hydrating Tint i nie powiem, dla zdrowej cery bez większych problemów może stanowić fajny dodatek. Zwłaszcza na teraz oraz wiosnę.
Moim ideałem stał się puder Tokyo z Bikoru i choć ma jedną wadę, to jednak efekt oraz komfort jaki mi zapewnia sprawia, że przymykam oko kupując go co trzy miesiące.
No widzisz jak uległam Charlotte i piękna bańka mydlana prysła ;) Masz rację sprzedać to ona się umie :D
UsuńOferty Bikoru nie znam poza tym, że miałam Ziemie Egipską jakieś 15 lat temu. Musze odświeżyć ten temat ;)
przy tak drogich produktach nie powinnysmy miec w ogole mieszaych uczuc...powinien byc zachwyt...smutek jak jest tylko znosnie...
OdpowiedzUsuńdokładnie, inaczej ten niesmak strasznie męczy podczas używania :)
UsuńTaki piękny a tak tandetne opakowanie z plastiku? a fe
OdpowiedzUsuńNo niestety :/
UsuńSzkoda, że cię nie zadowolił...
OdpowiedzUsuńTeż mi przykro :)
UsuńZ jednej strony ta cała Szarlot mnie kręci i mam chęć coś w końcu spróbować, z drugiej strony sama nie wiem co i czy jednak warto :) Chyba najpierw przytulę coś z Hourglass. W przyszły weekend będę w Londynie to będzie dobra okazja :D
OdpowiedzUsuńMarti rozumiem Ciebie, bo kobieta robi taki szum wokół tych kosmetyków, że nasza babska ciekawość w końcu zwycięża. Najgorsze jest to, że opinie są naprawdę skrajne. Ja też nie twierdzę, że ten puder jest zły, bo taki nie jest jednak wokół tej całej otoczki brakuje tego wow... :D
UsuńPowiem Ci, że faktycznie jeśli masz okazję sięgnij po Hourglass, wg mnie zdecydowanie lepsza jakość jeśli chodzi o pudry ;)
Czy wyjdę na ignorantkę jak napiszę, że nigdy nie słyszałam o tej marce?
OdpowiedzUsuńKochana ja tez wiele marek nie znam, co śmieszniejsze bardziej orientuje się w amerykańskich niż europejskich choć Charlotte z Europy to wyszukałam ją u amerykańskich youtuberów ;)
UsuńOpakowanie ma śliczne ;) Takie luksusowe :D
OdpowiedzUsuńNie mam swojego ulubieńca prasowanego ale czaje się na zakup Hourglass i mam nadzieję,że tak jak Ty będę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz na pewno, daj znać koniecznie :)
UsuńSzarlotka piękna i pragnę ją poznać :P
OdpowiedzUsuńPoznać musisz koniecznie :)
UsuńMarzy mi się kilka rzeczy od Charlotte :-)
OdpowiedzUsuńluksusowy :) zapraszam do siebie :3 https://goldwish.blogspot.co.at/
OdpowiedzUsuń